Dziś, w ramach poznawania kultury Irlandii, odwiedziłam region Dingle. Pozwólcie, że zdjęcia za mnie opowiedzą co widziałam…
Po drodze by łam w zatoce Dingle Bay, pojawił się tam 30 lat temu, młodziutki delfin, który zaczął bawić się z ludźmi pływającymi na łodziach, kutrach i kajakach. Od tego czasu, nieprzerwanie do dnia dzisiejszego zatoka stała się jego domem stając się tym samym największą atrakcją małego miasteczka Dingle, położonego na półwyspie o tej samej nazwie. Niestety nie mieliśmy czasu by popływać na statku i spotkać się z Fungim. Na pocieszenie dostałam buziaka.
Byłam również w Kinsale, to niewielkie miasteczko, w południowej Irlandii, położone u ujścia rzeki Bandon . Przypomina swoim wyglądem fiord. W przeszłości miasto było zapomnianym i zaniedbanym portem rybackim, który w późniejszym czasie przekształcił się w atrakcyjny letni kurort wypoczynkowy. Obecnie w Kinsale znajduje się duża liczba przeróżnych restauracji, pięknych witryn sklepowych, sklepów z odzieżą wełnianą. A samo miasto, zyskało miano„irlandzkiej stolicy smakoszy”.
Oczywiście byłam na plaży:-), nie zdecydowałam się jednak na pływanie…, zapomniałam o stroju kąpielowym…:-)
Na koniec, oczywiście pamiątki:-) ,a że owce są nieodłącznym elementem irlandzkiego krajobrazu…